Forum o niezwykłych smoczych przygodach czyli Dragon Life
-Jaszczur-
Spojrzał na strażników, a później na Rakio.
- Możecie przelecieć od drugiej strony nad murem.
Powiedział, odwracając się. Sam nie miał skrzydeł, więc nie przeleci. Włożył łapę do torby i wyciągnął truskawkę, którą po chwili zjadł.
Goście, masz problem? Chętnie pomogę!
~Obudź się. Życie to nie sen.~
Offline
Smok spojrzał we wskazanym kierunku.
- To jest jakiś plan...
Po czym przeszedł na tyle daleko by strażnicy go nie widzieli, rozłożył skrzydła i przeleciał na drugą stronę.
Offline
-Jaszczur-
Smok pobiegł przez miasto i zaczął wspinać się po murze. Kiedy znalazł się na samej górze, zeskoczył na ziemię. Przy lądowaniu, usłyszał cichy trzask i zabolała go łapa. Nie zwracał jednak na to uwagi, poczłapał za Rakio w stronę Zarośniętego Cmentarzu.
//zt//
Goście, masz problem? Chętnie pomogę!
~Obudź się. Życie to nie sen.~
Offline
Wath poleciała za Rakiem. Po pierwsze- chciała się upewnić, że rana się zagoi. A po drugie- jeśli obiecała, że komuś pomoże, to dotrzyma słowa.
//zt//
Światło.
☉
Istnieją takie miejsca, które trzeba i można oglądać jedynie w ciemnościach.
~Carlos Ruiz Zafón
Ciemność.
♁
Offline
Nie uwierzył? Dobre żarty. pomyślał, jednak również poleciał za Rakiem. W końcu ten nazwał go jego wspólnikiem. To o czymś świadczy.
Widząc jednak, gdzie zmierzają, powoli zaczął tracić chęci na trzymanie się grupy.
//z.t//
deviantArt
Kolor moderacji
Offline
Gadzina dumnym, aczkolwiek koślawym krokiem zbliżała się w stronę placu. Ubrana w cywilny strój, z ciemnymi szkłami zakrywającymi jej oczy cieszyła się w duchu, że nie musi dźwigać na sobie oficjalnego pancerza. Mimo wszystko jej ubiór nie pasował do stylu tego miasta, ani tym bardziej chód- nie była przyzwyczajona do poruszania się na czterech łapach.
Nędzne, zniekształcone palczaste skrzydła zdawały się niemal sunąć za nią, czyżby była nielotem? Nie posiadały bowiem one błon, bardziej przypominały dodatkowe, wątłe, wielkie ręce na plecach.
Kogoś mieli ściąć, jak miło... przyśpieszyła na myśl, że może się spóźnić.
Jednak nie ujrzała wspaniałego widowiska, stanęła na niedawnym polu bitwy za smokiem, który zdenerwowany wrzeszczał do straży. Niektóre grupki już rozbiegły się w poszukiwaniu zbiega i jego wspólników.
Delikatnie trąciła skrzydłem jego plecy i nie mrugła, kiedy ten wściekły obrócił się do niej.
Wyraz pyska dowódcy momentalnie się zmienił, kiedy zrozumiał, z kim ma do czynienia.
- Co tu się, do cholery, stało? - Szepnęła cicho, aczkolwiek wyraźnie.
- Złodziej... uciekł. - Niechętnie mruknął.
- Tak po prostu? - Przekrzywiła łeb, wydało jej się to mocno podejrzane. - Miał jakieś... specjalne zdolności?
- N-na Bogów, nie! W tłum wtopili się jego wspólnicy i wprowadzili zamieszanie! - Obronnym gestem podniósł skrzydło, miał złe przeczucia, mimowolnie czuł niepokój w obecności tej niewysokiej łuskowatej. - Uciekał samotnie, nie spodziewaliśmy się, aby ktokolwiek z nim współpracował! Dopiero po tym jak ktoś wspomniał o tym, że przed wyciągnięciem go na egzekucję z kimś rozmawiał... - Zawiesił głos i syknął, poczuł, jak kryształ rozdziera mu policzek.
- Bezmózgie gady! Powinniście byli być przygotowani na wszystko... idioci! Czego was niby szkolili, jak dać się ogłupić!? - Wysyczała przez zęby i wytarła lekko zakrwawione łapo-skrzydło, z którego wystawał ostry kryształ, o jego szatę. W przyciemnianych szkłach zabłysły dwa, żarzące się punkciki. - Gdzie uciekli...
- Tego właśnie usiłujemy się dowiedzie- au! - Wyjął kryształowy odłamek z łapy.
Po chwili podbiegł do nich młody smok.
-Why-widziano phhyy... ich kierująchy-hych się w stronę Cienistego-L-lasu. Pho-dobno kierują s-shę na cmentarz! - Wykrztusił zdyszany.
Kryształowa milczała przez moment, po czym przeniosła wzrok na młodego.
- Ilu ich jest? - Musiała być pewna, na co się przygotować.
- Ch-chyba siedem... - Już bardziej spokojnie odpowiedział.
- Biorę kilka smoków, wy rozeznajcie, czy nie ma więcej kryminalistów z nimi powiązanych. - Ruszyła w stronę bramy głównej. -I tym razem chociaż to zróbcie porządnie! - Rzuciła na odchodne, po czym zawołała kilku strażników i ruszyła z nimi w stronę cmentarza.
Dowódca spoglądał na nią z zawiścią do momentu aż znikła mu z oczu, że też musiał słuchać się takiego charakterku!
,,Gdyby nie fakt, że należy do ocalałych z chęcią wysłałbym ją na ścięcie zamiast tego błękitnego padalca...''
Niestety, mógł mieć tylko nadzieję, że przez długi czas jej tutaj nie spotka.
//zt- ZAROŚNIĘTY CMENTARZ //
Offline